2 września, 2003

  

Ratunkuuu!

Ostracyzm!

Zamordowali Rywina!

 

Zdj. Mieczysława Rakowskiego

 

       Drodzy Państwo!

Często, coraz częściej, bezczelność partyjnych bonzów zaczyna przekraczać wszelkie granice. 

Oto w "Trybunie", towarzysz Rakowski - jeden ze spadkobierców systemu, który niewygodnych sobie ludzi załatwiał strzałem w głowę, a w lżejszych przypadkach wysyłał ich setkami tysięcy na dożywocie do Gułagu, gdzie indziej zaś skazywał na śmierć głodową miliony,  zaczyna dziś wołać o łaskawe traktowanie, czyli jak to nazywa poprawność polityczna - tolerancję dla łajdaków, przestępców i gangsterów!

O, Rakowski nie prosi aby nie strzelać do nich. Nie prosi, aby ich nie wsadzać do więzień. Nie!

On wzywa opinie publiczną, aby ich nie potępiała!!!

Mechanizm "zatapiania"

Profesor Tadeusz Zieliński,  w felietonie pt. "Infamia" ("Przegląd", 24.08.br.) po przypomnieniu, że według Władysława Łozińskiego "infamia skazywała na śmierć cywilną, moralną i fizyczną zarazem, wyrzucała ze społeczeństwa, robiła z winowajcy dzikiego zwierza", napisał, że myśl ludzka nie zrezygnowała jednak z dążeń do zadawania cierpień psychicznych jednostkom potępianym przez opinię ogółu. Infamię zastąpił ostracyzm, czyli bojkot towarzyski osoby, która zhańbiła się czynem niegodnym człowieka honoru. Ostracyzm - wyjaśnia profesor - jest zjawiskiem obyczajowym a nie prawnym. W szczególnych przypadkach może jednak godzić w prawa człowieka, którego wina nie została sądownie dowiedziona. Obrona przed zbiorowym, nieuzasadnionym podejrzeniem jest trudna, a często niemożliwa.

To wstęp do istoty sprawy. Według autora, "w takiej właśnie sytuacji znalazł się Lew Rywin. Opinia publiczna manipulowana przez media skazała go na śmierć cywilną bez sądu. 

Jejkuuu! Taż Rywin żyjot, tawariszcz Rakowskij! Ma się doskonale, jak widać z prasowych zdjęć, których nie unika jak jakieś "osaczone przez prawicowców dzikie zwierzę!" Gdzież owa straszna, pachnąca stosami i Inkwizycją infamia??? Gdzież ten wstrętny ostracyzm? 

Ano, towarzyszu Rakowski, nie ma ich! I wiecie o tym doskonale.

Więc nie wpadajcie w teatralną panikę, boście przez prawie 60 lat wybijali Polakom z głowy to najbardziej naturalne i skuteczne zachowanie, cechę normalnego i zdrowego społeczeństwa, zjawisko, które pozwalało się raczej delikatnie rozprawiać z różnego autoramentu łajdakami i przestępcami. 

Oczywiście, że wasz system, oparty na kłamstwie, oszustwie, kradzieży i morderstwie będzie zawsze wołał głośno o tolerancję dla "waszych". Ale tylko wtedy, kiedy nie będziecie zbyt silni aby zaprowadzić wasze porządki, w których słowa "tolerancja" nie było i nie ma! 

Dzisiejsza "tolerancja" jest niczym innym, jak żądaniem pozostawienia w spokoju łajdaka, który włamał się do naszego domu! Odmówieniem nam prawa do wzięcia go za łeb i wyrzucenia na zbity pysk! 

Zahaczając o tę tak zwaną "sprawę Rywina", a w rzeczywistości "sprawę Rywina, Millera i Kwaśniewskiego", możecie się tylko cieszyć, że Polacy wciąż jeszcze nie przypomnieli sobie, że to wszystko dzieje się w ich domu. I że mają pełne prawo wziąć wszystkich trzech łajdaków za kołnierz, i z tego domu wywalić!

Rzecz jasna, że obrońcy tego kierunku powiedzą, iż walczą o zdrowe społeczeństwo i państwo.

Zgadza się, towarzyszu Rakowski. I mamy na to tysiące dowodów w historii . Każdy łajdak musi wiedzieć, że łajdactwo nie popłaca. Dziś, kiedy swoimi kretyńskimi eksperymentami rozwaliliście kompletnie zdrową i naturalną strukturę społeczną, kiedy ani sąd ani prawo nie służy społeczeństwu, naszym jedynym ratunkiem jest powrócić do ostracyzmu i do infamii. Czyli - musimy na powrót zacząć każdego łajdaka traktować jako łajdaka. 

Pozwolę sobie mieć inne zdanie. 

Trudno u łajdaka o inne.

Zgadzam się ze zdaniem p. Dariusza Zajączkowskiego, który tak kończy swój ciekawy artykuł:

        "Jesteśmy narodem, który siły potrafi skupić do ostatniego strzału i ostatniej barykady, ale wykorzystywać zwycięstw nie umie. Dobroduszni i rycerscy, z fantazją Kmicica i gestem Skrzetuskiego, nie potrafimy wykańczać skutecznie przeciwnika, który z uśmiechem na ustach kopie nas dalej i jeszcze kaganiec zakłada. Z szabelką w dłoni tośmy chojracy dopóty, dopóki chrzęst oręża nie zaginie w ciszy negocjacji. Tzw. „Okrągły Stół” i to, co nastąpiło bezpośrednio po nim, po raz kolejny, niestety, prawdę tę potwierdza.

Miejmy zatem nadzieję, że zaczniemy się wreszcie budzić i widzieć dookoła Rakowskich i innych Michników, którzy wleźli do naszej Polski i pouczają nas, co nam wolno, a od czego wara.

Z.Ł.