Ojczyzna.pl  

  

3 grudnia, 2003

     

   

Czy istnieje życie
obok dzisiejszej mafii politycznej?

    

   

Jeszcze Polska nie zginęła
kiedy my żyjemy
Co nam obca przemoc wzięła
szablą odbierzemy

  

  

     Drodzy Państwo!

  

     Spośród kogo wybralibyśmy dzisiaj naszych posłów do nowego Sejmu? Czy ktoś spróbował się nad tym zastanowić? 

  

Wyobraźmy sobie, że oto rozpada się dzisiejszy Sejm, opanowany przez komunistów. Każdy z nas staje znów przed wyborem: na kogo będę głosować (jeśli w ogóle będę)?

  

Media podsuwają nam usłużnie co kilka tygodni sondaże. Ostatnio - wraz ze stałymi już doniesieniami o spadku popularności SLD, krzyczy się o wyjściu Platformy Obywatelskiej na pierwsze miejsce.

  

Oto ostatnie dane procentowe poparcia partii według Ośrodka Badań Wyborczych (w nawiasie rzeczywiste odbicie poparcia w sondażu przec. 1000 osób):

  

PO:      19 (0.000056)
SLD/UP   17 (0.000045)
PiS      17 (0.000045)
LPR      15 (0,000039)
Samoobr. 15 (0,000039)

  

        Czy powyższe dane obrazują zdroworozsądkowe podejście sondowanych do tego, co według ich przekonań powinno znaleźć się w nowym Parlamencie?

  

Nie, to jakiś kompletnie chory obraz naszych rzeczywistych potrzeb!

  

SLD z UP nie powinno mieć w ogóle zwolenników, po ostatnich doniesieniach o wszechogarniającej komunistów korupcji. Wzrost notowań PO? Chyba tylko dla ładnych oczu Rokity w Komisji Rywina. PiS? Sympatia dla bliźniąt? LPR od dłuższego czasu utrzymuje się na stałym poziomie 12-15% (wbrew ich zapewnieniom, że rozszerzają swoją bazę wyborców).

  

Co zatem obrazują powyższe sondaże? Ano to, co chcą ich twórcy. To, w czym nas wytresowano przez ostatnie kilkanaście lat. Mamy do wyboru aidsa, dżumę, cholerę, ospę i grypę, i każe się nam tylko spośród nich wybierać (cieszcie się Polacy - przed 1989 rokiem mieliście do wyboru tylko jednego AIDSa!). 

  

Inaczej - bierze się pod uwagę tylko małą grupkę członków uznanych partii, nie reprezentujących więcej jak 1 promila naszego społeczeństwa, do tego tych, którzy udowodnili nam już nie raz, że się kompletnie do rządzenia Polską nie nadają. Niska frekwencja wyborcza dowodzi, że wielu ludzi ma serdecznie dość wszystkich aktorów obecnej politycznej sceny, czy raczej kiepskiego kabaretu!

  

Czy zatem nie ma innych ludzi do wyboru? 

  

Ależ są. Jest sławne amerykańskie powiedzenie, że lepiej rządziłoby krajem pierwszych 300 nazwisk wziętych z książki telefonicznej. 

  

I jest w tym wielka mądrość. Ci ludzie byliby przynajmniej na początku poza wszelkimi starymi układami, a ich wiedza o rządzeniu jest taka sama, jeśli nie lepsza od większości posłów i członków rządu. Bo jakiś czas zachowaliby szczyptę zdrowego rozsądku i sumienia.

  

Jeśli tylko umielibyśmy powstrzymać naszych nowych wybrańców przed spadkiem w zwykłą rutynę dzisiejszej polityki, już mielibyśmy sukces. A przecież wśród Polaków mamy wielu ludzi o daleko lepszych niż przeciętne walorach. 

  

Nie wszyscy z nich daliby się zaciągnąć do polityki. Niektórzy nawet nie mogliby, jak na przykład duchowni. Ale przecież nawet tak poważani pomiędzy nami księża, jak dla przykładu księża profesorowie Bajda, Bartnik, Krąpiec, czy ukochani przez nas księża biskupi Zawitkowski, Stefanek, Frankowski - nie żyją przecież w pustce, i mają na codzień kontakty z ludźmi, których mogliby polecić z czystym sumieniem jako naszych przywódców. 

  

Czego więc nam właściwie brakuje? Profesorowie Zimny i Sokołowski udowodnili nam, że Polska może sobie doskonale dać radę gospodarczo. Profesorowie z Klubu "Myśl dla Polski" od dawna wskazują nam, jaką drogą iść. Coraz większy zastęp dziennikarzy radiowych, telewizyjnych i gazetowych coraz lepiej informuje nas o polskiej rzeczywistości - takiej, jaka ona naprawdę jest.

  

A więc - właściwie mamy wszystkie elementy potrzebne, aby przekształcić polską politykę w działalność "dla dobra Polski i Polaków". Dlaczego więc Polska już dziś nie jest krajem dającym przykład politycznej i gospodarczej mądrości i prawdziwego postępu?

  

Ano, między innymi dlatego, że zapomnieliśmy, że nasze prawdziwie polskie życie może i powinno toczyć się nie wraz z obecną polityką, a obok niej, bo ta dzisiejsza, jest nam całkowicie obca. 

  

Obok, do czasu, kiedy nie wyeliminujemy wszystkich dzisiejszych "prywaciarzy politycznych". 

  

Obok, to znaczy wszędzie tam, gdzie to możliwe - przestać oglądać się na rząd Millera, na "dostosowywanie do Unii", na kretyńskie przepisy i partyjne wojenki - i robić swoje.

 

Miller i spółka mogą wymyślić jeszcze dużo kretyństw, ale miejscowy urzędnik, kiedy staniemy mu twardo za plecami, porządnie się zastanowi, zanim sprzeciwi się naszym żądaniom. A miejscowy poseł również mocno zastanowi się nad głosowaniem, kiedy będzie wiedział, że czeka go twarda konfrontacja z nami w jego biurze wyborczym.

 

Jednak najważniejsze w tej chwili jest rozpoczęcie procesu wyboru naszych zaufanych ludzi. Od najmniejszej gminy po Warszawę. To nasze zadanie.

 

Czy to trafia do każdego z nas, którzy uważają, że są dobrymi katolikami i Polakami? Jeśli tak, to nie ma chwili do stracenia.

 

 

Zbigniew Łabędzki

03-12-2003