Ojczyzna.pl
|
6 stycznia, 2004 |
Nowy rok 2004
Licznik już bije
Drodzy Państwo!
Lata lecą coraz szybciej, a już miesiące - błyskawicznie. Prawie tak, jak przychody na kontach bankowych polskich gangsterów, zwanych pomyłkowo politykami.
Do maja mamy trzy miesiące z hakiem, zlecą szybko, a my będziemy się jak zwykle dziwić, że to już po fakcie, że staliśmy się republiką europejską (oczywiście, ani republiką, ani europejską, ale kto tam się przejmuje faktami!). Przeleci nam przez mózg żal, że właściwie, to przecież ktoś mógł coś zrobić, ale nie zrobił.
A przecież przegadaliśmy cały poprzedni rok, dokładnie i szczegółowo radząc, co trzeba zrobić, aby było dobrze.
Powstało w zeszłym roku co najmniej kilkanaście nowych organizacji, a jakże - i patriotycznych, i polskich, i prawicowych, i katolickich, i ludowych, i co tam jeszcze. W każdej, jestem tego pewien, szanowne grono założycielek i założycieli siadało, aby przedyskutować, jak wreszcie tę Polskę z tego bagna wyciągnąć. Oczywiście, na pewno powstały tam wspaniałe plany naprawy Rzeczypospolitej, projekty najlepszych Konstytucji, listy najlepszych kandydatów na premiera, prezydenta, i pomniejszych władców czy urzędników publicznych. Głęboko wierzę, że każdy z tych intensywnie myślących i zaangażowanych w sprawy polskie, ciężko zapracowanych ludzi kładł się spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Trochę przypomina mi to niewątpliwie wspaniałą inicjatywę wyznawców wschodnich religii czy filozofii (nie orientuję się specjalnie w szczegółach co jest tam czym) przed kilku laty. Otóż całkiem logicznie wymyślono tam, że jeśli odpowiednio duża liczba ludzi zacznie codziennie intensywnie myśleć o pokoju na świecie, to stanie się on rzeczywistością. Wszyscy się pokochają, i nastąpi powszechna nirwana.
Jak jednak widać z doniesień medialnych, coś im tam nie wyszło z tym myśleniem, a może po prostu liczba myślących była jednak za mała (a może myślących o wojnach było więcej?). Nie mniej przypuszczam, że twórcy idei myślenia o pokoju siedzą sobie dalej ze skrzyżowanymi nogami, w pozie lotosu, lewitując od czasu do czasu, myśląc o pokoju z doskonałym poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i harmonii z całym światem.
Co bardziej niecierpliwi i pełni energii (szczególnie widać to w Internecie), ale oczywiście również przejęci losami świata, rozpoczęli niekończące się dyskusje i kłótnie wierząc, że z tych burzliwych dyskusji wyłoni się w jakimś momencie Prawda Objawiona, że wystarczy przez odpowiedni czas gadać sobie do woli, a na pewno w końcu pożądany skutek sam nadejdzie.
Tymczasem sprawcy naszych wszystkich nieszczęść (dranie jedne!), również z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, doskonale widocznego na ich raczej dobrze odżywionych twarzyczkach, nie przejmując się w ogóle naszymi wysiłkami, dalej spokojnie robią swoje wiedząc, że gadać to my umiemy, ale za kark ich raczej nikt nie odważy się złapać. Ba, nawet plunięcie w oczy takiemu nie wchodzi raczej w rachubę. Rzucą najwyżej pospólstwu od czasu do czasu jakąś niewielką aferkę (bo czymże jest afera Rywina-Michnika w porównaniu do oddawania Polski i Polaków w pacht brukselskim biurokratom?). Jeśli pospólstwo ma jakieś wątpliwości, media wytłumaczą to w niezwykle atrakcyjny sposób każdemu.
Że cooo?
Ktoś krzyczy mi przez ramię, że nie ogląda telewizji i nie czyta Gazety Wyborczej? Kochany! Gdyby nie oglądano telewizji i nie czytano Gazety Wyborczej, toby Michnik i właściciele publicznej telewizji zabrali się za inny biznes. Ale rozumiem Pańskie oburzenie. Pan przecież ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Pan zachowuje się bez zarzutu. Nie daje Pan zarobić reżimowym mediom, wielkim supermarketom i chodzi co niedzielę do kościoła. I pewnie głosuje Pan na prawicę i głosował przeciwko Unii Europejskiej. No, to gratuluję poczucia dobrze spełnionego obowiązku.
Tylko, że Michnik dalej zarabia, publiczna telewizja nadal ładuje w nas propagandę, a do maja mamy trzy miesiące z hakiem.
Zbigniew Łabędzki
06.01.2004