Ojczyzna.pl   

 

  

13 listopada, 2003

     

NIE!

W Polsce obowiązuje język polski!

   

   

  

  

  Drodzy Państwo!

  

Rozumiem doskonale, co to znaczy być mniejszością narodową w jakimś kraju. Ale jestem również przekonany, że mniejszości narodowe powinny uszanować prawa i obyczaje kraju, w którym  zamieszkują.

Mamy jeszcze w pamięci antypolskie działanie niemieckiej Piątej Kolumny - to nie jest legenda czy kłamstwo! Ówczesna mniejszość niemiecka stała się znaczącym czynnikiem wspierającym napaść Niemców na Polskę. 

I nie wolno nam, Polakom, o tym zapomnieć, choćbyśmy byli codziennie zapewniani o niezłomnej przyjaźni niemiecko-polskiej!

  

  

Postamt, czyli poczta

  

NIE! W Polsce KAŻDA poczta będzie ZAWSZE pocztą! Kropka!

  

Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców stara się, aby urzędy, szkoły i instytucje na Opolszczyźnie zostały oznaczone tablicami w języku niemieckim. Jeżeli działaczom się to uda, będzie to pierwszy przypadek w Polsce, kiedy stosowane są dwujęzyczne nazwy instytucji publicznych.

  

Nawet nie próbujcie, bo spowoduje to tylko niepotrzebne zaognienie i tak już dość dwuznacznej sytuacji, w jakiej znalazła się mniejszość niemiecka w Polsce. Nie siejcie wiatru, bo zbierzecie burzę! 

Jak Niemcy wobec mniejszości polskiej w Niemczech, tak Polacy wobec mniejszości niemieckiej w Polsce -  spodziewamy się minimum lojalności i poszanowania naszych publicznych instytucji i naszego języka.

  

- Działamy w granicach prawa wyznaczonego przez rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i standardy Unii Europejskiej - uważa wiceprzewodniczący TSKN Bruno Kosak.

  

Podobne wykręty pojawiają się w ciągu całego tysiąclecia naszego trudnego sąsiedztwa. I nigdy nie wróżyły one nic dobrego! Unia Europejska nie rządzi jak na razie w Polsce, i proszę się na nią nie powoływać!

  

Pierwszy krok zrobiły władze gminy Lasowice Wielkie. Przed referendum unijnym na budynku urzędu pojawiły się czerwone tablice z białymi napisami w języku niemieckim. - W sąsiedztwie oficjalnych tablic informujących o siedzibie Urzędu i Rady Gminy powiesiliśmy tłumaczenia nazw tych instytucji. Nikt nie robił problemu - opowiada odpowiedzialny za promocję gminy Günter Jendrsczok. 

  

To JEST problem, i zwracamy właśnie nań uwagę. Urzędy są polskie, i tam obowiązuje język polski! Wójt gminy, Eugeniusz Grzesik (tel. (077) 414 82 18) ma OBOWIĄZEK przestrzegać polskiego prawa, nie żądań mniejszości, czy jakichś urzędasów z Brukseli!

  

- Dopiero wojewoda zwrócił nam uwagę, że powinny różnić się od urzędowych, więc w jednym z rogów daliśmy paseczki w kolorach naszej gminy i poinformowaliśmy wojewodę. Teraz wszystko jest w porządku.

  

Nie, nie jest w porządku. Również i wojewodzie opolskiemu, Elżbiecie Rutkowskiej (tel. 45-24-101) nie wolno dowolnie interpretować polskiego prawa. 

  

Innego zdania jest dyrektor gabinetu wojewody opolskiego Przemysław Nijakowski. - Rozporządzenie przewiduje zamieszczanie dodatkowych tablic w języku mniejszości na terenach zamieszkanych przez jej zwarte skupiska. Mowa jednak o tablicach informacyjnych, które powinny wyraźnie różnić się od urzędowych wzorów. Sprawa Lasowic jest badana przez naszych prawników. Nie wiem, czy dokonane przez gminę zmiany są wystarczające. Zachęcamy tych, którzy chcą skorzystać z rozporządzenia, by kontaktowali się z nami w celu skonsultowania projektów tablic. Pomoże to w uniknięciu naruszenia przepisów - tłumaczy Nijakowski.

  

Nie. Sprawa jest prosta. Na polskich urzędach polskie tablice. Jeśli Niemcy chcą niemieckich napisów, mogą je sobie umieszczać na swoich prywatnych organizacjach. Nie na polskich urzędach!

Każdy wie, że nie jest to tylko sprawa napisów. Mniejszość niemiecka prze do wielu innych antypolskich inicjatyw. Jak napisy na pomnikach, czy nazwy geograficzne z czasów okupacji niemieckiej. 

Tę akcję trzeba uciąć w zarodku, inaczej dojdzie wcześniej czy później do większych kłopotów. 

Polscy urzędnicy mają obowiązek strzec polskiego prawa i obyczajów na terenie swojej jurysdykcji. Bez dyskusji i rozwadniania!

Który, lub która tego nie przestrzega, nie nadaje się na polski urząd.

  

Do akcji w skali regionu przygotowują się organizacje żyjących na Opolszczyźnie Niemców.

  

Oczywiście. Daj palec, ugryzą w rękę!

  

 - Mamy już uzgodnione tłumaczenia nazw urzędów i instytucji. Przygotowujemy jednolite wzory tablic z tłem w kolorze unijnym lub niemieckich barw narodowych. Na początek myślimy głównie o urzędach, ale dlaczego napisów nie zamieszczać chociażby na dworcach kolejowych, szkołach, bibliotekach, urzędach pocztowych lub innych miejscach mających charakter obiektów publicznych? - zastanawia się Bruno Kosak, kierujący klubem radnych Mniejszość Niemiecka w sejmiku województwa.

  

Panie Bruno Kosak, jest pan polskim, czy niemieckim radnym? Tu nie ma dwóch lojalności. Obowiązuje pana bezwzględna lojalność wobec polskiego prawa. 

  

Pisma TSKN powinny trafić do wszystkich samorządów w regionie, gdyż - zdaniem Kosaka - województwo należy potraktować jako całość, w którym według różnych źródeł od 15 do 30 proc. ludności stanowią osoby narodowości niemieckiej.

  

Pisma powinny również trafić do prokuratury i organów ścigania!

  

W wielu gminach regionu Niemcy są jednak w zdecydowanej mniejszości, a na razie żaden przepis nie tłumaczy jasno, jak należy rozumieć pojęcie "zwarte skupisko". - Wszystko będzie zależało od samorządu. Wiele spraw powinna wyjaśnić ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych. W każdym razie my obecnie nie rozważamy umieszczania niemieckiego napisu obok nazwy naszego urzędu - informuje Przemysław Nijakowski, dyrektor gabinetu wojewody.

  

To nie wystarczy, panie Nijałkowski. Macie obowiązek przestrzegania prawa i pilnowania, aby nie było łamane.

  

Ostrożnie na temat propozycji TSKN wypowiada się starosta powiatu namysłowskiego Andrzej Spór. - Jeżeli otrzymamy oficjalny wniosek, poddamy go pod dyskusję rady i to ona podejmie ostateczną decyzję. Prywatnie nie widzę takiej potrzeby - mówi.

  

Nie ma dyskusji nad podstawowymi zasadami polskiego prawa! Polskie urzędy są i mają być polskie. Nie europejskie, nie niemieckie!

  

Jeżeli działaczom TSKN uda się wprowadzić dwujęzyczne nazwy, to będą pionierami. Podobne pomysły pojawiały się co prawda w niektórych gminach na Podlasiu - gdzie mieszka wiele osób pochodzenia białoruskiego - jednak do tej pory podwójnego nazewnictwa tam nie wprowadzono.

  

Nie, to nie jest żadne pionierstwo. To nielojalność i łamanie polskiego prawa, to walka z polskością na tamtych terenach.

  

(Marek Szczepanik, Rzeczypospolita, 13.11.03 Nr 264)

 

Zbigniew Łabędzki
13-11-2003