|
20 września, 2003 |
Wujek
Bronek
na ratunek Unii
![]() |
Orkiestra! Grać! |
Drodzy Państwo!
Cyrk unijny wraca pełnym rozpędem. Przestraszeni dyskusją na temat możliwości odrzucenia konstytucji unijnej europejszczycy wpadli w panikę. Ale od czego inżynieria społeczna? Otóż wchodzi właśnie nowy "prikaz" dla internacjonalnych mediów:
Zapomnieć o Nicei! Nowe hasło: Walczyć o silną Unię!
Przypomnijmy, że Unia właśnie oferuje nam całkiem bezczelnie łapówkę za odczepienie się od konstytucji. Pomijając draństwo takiej propozycji, byłoby to samo, co łapówki dawane robotnikom za likwidację zakładów pracy. Forsa została szybko wydana, ludzie pozostali na bruku. Z unijną łapówką będzie jeszcze gorzej - nikt z Polaków nigdy jej na oczy nie ujrzy!
Ciszej o Nicei
Bronisław Geremek, Jan Kułakowski i Andrzej Wielowieyski przekonywali podczas piątkowych obrad Narodowej Rady Integracji (Patrz: Lista Zdrajców), że dla Polski sprawa podziału głosów ustalonego w Nicei nie jest najważniejsza. Ważniejsze jest, aby Unia była silniejsza - mówili.
Kamraci z NRI nie wspominają, o jaką siłę chodzi, ale mnie ciarki po grzbiecie chodzą.
Rząd nie powinien stawiać na ostrzu noża obrony podziału głosów ustalonego w Nicei - sugerowali członkowie Narodowej Rady Integracji Europejskiej. - Są sprawy ważniejsze - mówili
Oczywiście. To było wiadomo od samego początku. Stawianie na ostrzu noża było cyrkową zagrywką dla ogłupionej polskiej gawiedzi, ale lepiej za głośno nie krzyczeć, bo jeszcze uwierzą!
Rada, w której zasiadają naukowcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych, duchowni i publicyści, zebrała się w piątek, dzień po posiedzeniu Sejmu, na którym padały ostre słowa oceniające projekt konstytucji europejskiej. PiS całkiem go odrzucił, a Jan Rokita (PO) twierdził, że musimy bronić dotychczasowego podziału głosów w Unii według zasady "Nicea albo śmierć".
Szybkość zwołania rady świadczy, że wujkowi Bronkowi strach zajrzał, w oczy. Choć po prawdzie, to krzyczeli przecież ich ludzie - Rokita i Kaczyński.
- Nie dostrzegam żadnych racjonalnych przesłanek dla rezygnacji z systemu nicejskiego - mówił otwierający obrady premier Leszek Miller. Podtrzymał też pozostałe postulaty rządu: odniesienie do wartości chrześcijańskich w preambule, utrzymanie zasady "jeden kraj, jeden komisarz", nietworzenie konkurencji dla NATO.
He, he! Miller za Niceę nie da złamanego grosza, nie mówiąc już o umieraniu.
Dyskutanci jednak inaczej rozstawiali akcenty. Według senatora Andrzeja Wielowieyskiego ważniejsza od systemu z Nicei powinna być dla nas zasada, że każdy kraj będzie miał po jednym komisarzu z równymi uprawnieniami ("to już w dużym stopniu przesądzone" - oceniała minister Danuta Hübner) oraz żeby w Unii nie tworzono żadnych grup ściślej współpracujących ze sobą, np. w kwestiach obronnych.
Jaka z tego korzyść dla Polski, nikt nie wie, ale brzmi ładnie.
- Nie jestem do końca przekonany, że nasz wpływ i rola będą zależeć od tego, czy będziemy mieli dwa głosy mniej czy więcej - mówił były główny negocjator Jan Kułakowski.
Szczerość wywołana kacem? Oczywiście, że nie zależy. Z prostej przyczyny, że Polska nie ma i nie będzie miała w UE ani wpływu, ani znaczącej roli. Niezależnie ilu zdrajców dostanie tam stołki.
Wtórował mu b. szef MSZ Bronisław Geremek. - Nie można mitologizować cyfr - mówił.
Piękne!
Nie mitologizujmy cyfr.
I też prawda. Niczym innym będą tam "nasi polscy
przedstawiciele".
Jego zdaniem nie powinniśmy mówić o wecie, lecz tłumaczyć, że są dla nas sprawy zasadnicze, jak to, "że chcemy mocnej UE" m.in. ze wspólną polityką zagraniczną.
To zalecenie dla mediów. Zobaczycie, jak media zaczną szybko śpiewać ten nowy refren Geremka.
- Nie możemy dążyć do upodobnienia Unii do Ligi Narodów, w której Polska była dosyć ważna, tylko Liga Narodów była nieważna - przekonywał Geremek.
O rany! Argument historyka, specjalisty od francuskich domów publicznych!
- Większość środowiska akademickiego zajmuje takie samo stanowisko jak panowie Kułakowski i Geremek - ocenił prof. Andrzej Stępniak, szef Ośrodka Badań Integracji Europejskiej Centrum Europejskiego Uniwersytetu Gdańskiego.
No, to owo tajemnicze "środowisko akademickie" wystawia sobie niezłą opinię. Miejmy nadzieję, że zwyczajne środowiska akademickie jednak jeszcze myślą.
Przeciwnego zdania był jedynie Jacek Soska, twórca Wiejskiego Centrum Integracji Europejskiej. Przeciwstawiał on "patriotów" "zwolennikom mocnej Unii".
Och, ten to taki unijny Lepper. Kto go bierze na poważnie!
***
No to już wiemy. Plan jest taki, że Polska przyjmie na kolanach wszystko, ci Unia każe. Wygląda na to, że Episkopat Polski pogodził się już też z nową konstytucją.
Zostaliśmy, Polacy - sami.
Czy jest możliwość odwrócenia klęski utraty Polski? Jest, choć czasu coraz mniej.
Odrzucenie przez Polaków unijnej konstytucji dałoby nam okazję do odrzucenia również Unii Europejskiej. Unia czuje to niebezpieczeństwo, proponując Polsce łapówkę, o czym powyżej.
Gdyby jednak wszystkie oddolne polskie organizacje połączyły się w jedno w walce z konstytucją, byłaby szansa wywrzeć na tyle duży nacisk na naszych polityków, aby zmuszeni przez nas odrzucili ją, lub przynajmniej spowodowali referendum w tej sprawie.
Liczę na Państwa głosy i inicjatywy w tej sprawie.
Zbigniew Łabędzki
20-09-2003