Ojczyzna.pl

  

28-29 listopada, 2003

     

   

Trzej tenorzy na czele

   

  

Manicki i Śniadek. Siewierski bał się kamery.

  

  

            Drodzy Państwo!

  

Oto jak się załatwia słuszny gniew ludu! Recepta stara jak świat. Bierze się "ludowych przywódców", dawno kupionych, sowicie opłaconych i umiejętnie przestraszonych. Ci stają na czele buntu ... i wyprowadzają buntowników w ślepe uliczki, gdzie już bez trudu uspokaja się ludzi obiecankami, że teraz to już na pewno będzie lepiej. 

  

I jest. Dla rządu Millera, dla całej śmietanki politykierskiej, która już robiła w spodnie ze strachu, ale teraz zadowolona z łagodności "ludu roboczego" i skuteczności jej "przywódców", dalej spokojnie zabiera się do wysysania z Polaków ostatnich sił. 

  

Ostrzegaliśmy związkowców przed Śniadkiem i jego drużyną - Komisją Krajową. Wiele razy. 

  

Każdy kto chciał - wiedział już dawno, co się dzieje. Że żadna centrala związkowa nie reprezentuje ludzi pracy. Że od dawna zawodowi działacze związkowi są na liście płac tych, przed którymi przysięgali bronić.  

  

No, ale tygodnik "Solidarność" (kto im zabierze nazwę i logo związku, jak Gazecie Wyborczej?) robi propagandę do kompletnej porażki ruchu związkowego.

  

  

Na półmetku

  

Trwające od 7 listopada Ogólnopolskie Dni Protestu organizowane przez NSZZ Solidarność przeciwko antyspołecznej polityce rządu osiągnęły półmetek. Pokazały determinację związkowców i arogancję władzy, głuchej na argumenty społecznego partnera. W środowisku ochrony zdrowia zaowocowały wspólnym przeprowadzeniem akcji przez ruch związkowy, który, niezależnie od politycznego rodowodu, z całą stanowczością powiedział pomysłom wicepremiera Hausnera NIE.

  

No i co z tego konkretnego wynika? Co osiągnęli wyzyskiwani, okradani, wyrzucani z pracy? 

  

Niezależnie od doraźnych efektów protestu, sam fakt, że w manifestacji na ulicach Warszawy w jednym szeregu szli "trzej tenorzy" ze swoimi drużynami: Janusz Śniadek z Solidarności, Maciej Manicki z OPZZ i Wiesław Siewierski z Forum Związków Zawodowych - to sukces, którego podważyć się nie da. 

  

Nie da się podważyć? Ależ da. Bo to nie był sukces, a cyrk. Nie osiągnięto NICZEGO!

  

Ten sukces powinien przerazić władzę, której dotąd udawało się dzielić centrale związkowe, wykorzystując je do własnych politycznych celów. 

  

Ano, codziennie widać ich przerażenie! W telewizji. Mówiąc związkowym terminem - "olali związki kompletnie"!

  

Jeszcze rok temu, przy okazji niekorzystnej dla pracowników nowelizacji kodeksu pracy, podzieleni związkowcy w sejmie skakali sobie do oczu (OPZZ), torpedując lub dezawuując opinie związkowych partnerów. 

  

I co załatwili konkretnego?

  

Na taki moment zjednoczenia sił i wzajemnego wsparcia czekały rzesze pracowników, którzy w zakładach pracy i lokalnych społecznościach współpracowali ze sobą od dawna.

  

Cooo??? I ci z tej współpracy wynikło? 

  

Solidarność podsumowała półmetek protestów na konferencji prasowej i na obradach Komisji Krajowej. Śniadek zwrócił uwagę dziennikarzom, że z przemówienia Jana Pawła II do Solidarności podczas pielgrzymki związkowców "S" do Rzymu media uczyniły manipulację. 

  

Śniadek i jego grupa też uczyniły ze swojej wizyty manipulację. I już dawno zapomnieli, co im Ojciec Święty mówił. 

  

Nagłośniono we wszystkich dziennikach telewizyjnych i w prasie wyłącznie jeden fragment, że Ojciec Święty wytknął Solidarności, iż popełniła błąd, angażując się w politykę. Kompletnie przemilczano natomiast zadania, jakie Jan Paweł II nakreślił polskim związkom zawodowym w dobie współczesnej, gdy bezrobocie przybrało dramatyczne rozmiary i łamane są prawa pracownicze. 

  

A działacze związkowi nie przemilczają tych słów? Jakie są efekty tego, co im powiedział Papież? 

  

Papież przypomniał: "trzeba, aby wasz związek otwarcie występował w obronie ludzi pracy, którym pracodawcy odmawiają prawa głosu, prawa sprzeciwu wobec zjawisk urągających podstawowym prawom pracownika". 

  

I co? Występujecie? Otwarcie? Kiedy i gdzie? W tym ulicznym cyrku?

  

Przypomniał, że lekceważony obecnie w Polsce obowiązek zapłaty przez pracodawcę pracownikowi za świadczoną pracę wynika z Biblii. Listopadowe dni protestu są wypełnieniem obowiązków, jakie Jan Paweł II nakłada na Solidarność.

  

To już bezczelne i drańskie manipulowanie słowami największego Polaka! Organizowany przez "górę" Solidarności protest był zamknięciem ust ludziom pracy. Był odwrotnością tego, czego żądał od związku Ojciec Święty! 

  

Za nami dobowy strajk ostrzegawczy w kopalniach, największy w sferze produkcyjnej w ostatnich dziesięciu latach (czytaj na str. 8-9). Przystąpiło do niego 16 kopalń i 4 zakłady pomocnicze. W 2 kopalniach w geście solidarności przeprowadzono dwugodzinne masówki. W górniczym proteście wzięło udział 35 tys. pracowników na 54 tys. zatrudnionych.

  

I jaki tego realny skutek? Jaka poprawa dla ludzi pracy? 

  

Za nami wielotysięczna manifestacja pracowników ochrony zdrowia, niezadowolonych z rozwiązań prowadzących do prywatyzacji szpitali i redukcji zatrudnienia bez zagwarantowania zwalnianym osłon.

  

A jaki tutaj realny skutek?

  

 Chociaż rząd w dniu manifestacji, mimo protestów środowiska, przyjął ustawę o przekształceniu zakładów opieki zdrowotnej w spółki prawa handlowego, zrezygnował z kilku rozwiązań.
- Wycofał się z możliwości sprzedaży aż 75 proc. akcji ZOZ prywatnym podmiotom, redukując ten udział do 25 proc. Pozostawił też pracownikom nagrody jubileuszowe, wysługę lat i odprawy emerytalne - powiedziała Maria Ochman, przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia "S".

  

No, i teraz to już będzie dobrze, tak? Wychodzi jednak, że nie:

  

Rząd złamał zasady przyjęte w ustawie o Komisji Trójstronnej. Rada Ministrów przyjęła projekt niekonsultowany i nieznany wcześniej związkowcom. A gdy chcieli rozmawiać na jego temat z Hausnerem w zespole doraźnym Komisji, zostali siłą wyprowadzeni z gmachu ministerstwa.

  

No właśnie. Co świadczy najlepiej o sile związku!

  

Sekcja Krajowa Kolejarzy "S" zawiesiła na razie zapowiadany na 12 listopada strajk, który miał kompletnie sparaliżować przewozy pasażerskie i towarowe. Kiedy pozostałe centrale związkowe nie przystąpiły do strajku, ciężar jego organizacji spoczął na Sekcji Krajowej Kolejarzy. W niektórych jednostkach zastraszano ludzi (Małopolska), niektórym kazano podpisywać lojalki. 

  

To straszne!! Związkowcy lojalek się przestraszyli. Gratulować organizacji, poparcia ... i solidarności!

  

Sprawa kolei stanęła 20 listopada na Komisji Trójstronnej, ale Solidarność nie chce odpuścić części swoich żądań. Chce dofinansowania w wysokosci 800 mln zł przewozów regionalnych i żąda, aby suma ta znalazła się już w przyszłorocznym budżecie. Nie akceptuje też podziału PKP na 16 mniejszych spółek, uważając, że podroży to koszty funkcjonowania PKP. O pomstę do nieba woła też pomysł przerzucenia na niedofinansowane samorządy kosztów utrzymania lokalnych połączeń. Groźba strajku na kolei ciągle jest aktualna.

  

Nie jest, dopóki centrale związkowe będą działały w interesie rządu i firm, a nie w interesie ludzi pracy. A to wymaga radykalnego podejścia do całej sprawy ze strony szeregowych związkowców. Zanim zaczną cokolwiek protestować - muszą całkowicie odbudować związkowe struktury. Wywalić wszystkich działaczy i wybrać sobie nowych, z własnych szeregów, z tych, co tak samo cierpią i dzielą z innymi losy polskiego świata pracy. Inaczej nie ma co się za cokolwiek zabierać. 

  

25 listopada "S" organizuje przed sejmem protest emerytów i osób niepełnosprawnych, którym rząd zamierza zabrać w przyszłorocznym budżecie 750 mln zł na wspieranie zatrudnienia, mimo że wsparcie to było wynegocjowane ze stroną społeczną.

  

I jaki realny skutek tego protestu? 

  

- Z góry założono, że cofnie się 22 tysiące rent - powiedział Zbigniew Kruszyński, kierujący w "S" Biurem Polityki Społecznej. 

 

Założyli, bo się już związków nie boją. Proste, Kruszyński? Powiedz, koleś, ile ty zarabiasz, i jaka renta będzie ci przysługiwać!

Szczęść Wam Boże, ludzie pracy! Nie dajcie się więcej czarować!

 

 

Z.Łabędzki

28-29 listopada, 2003